Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz poinformowała, że wcześniej, bo 2 kwietnia, zgłoszenie pochodziło z gospodarstwa w obwodzie Łowecz w środkowej części kraju (1400 sztuk drobiu). Po raz pierwszy w tym roku do zakażenia doszło w połowie marca, w gospodarstwie utrzymującym kaczki, także w rejonie Łowecz.
- Sądzimy, że zdarzenia w Bułgarii mogą być kolejnym ciosem dla lokalnego drobiarstwa, głównie producentów mięsa kaczego. Nie zdążyli oni jeszcze pozbierać się po katastrofalnej w skutkach grypie ptaków w 2018 roku. Przypominamy, że w ubiegłym roku w Bułgarii rozgrywał się dramat. Bułgarskie służby nadzorujące bezpieczeństwo żywności zarządziły restrykcyjne środki kontroli i zwalczania, na które dość nerwowo zareagowali producenci, twierdząc, że doprowadzi to zniszczenia sektora drobiarskiego. W odpowiedzi, władze weterynaryjne uważały, że w krajowych gospodarstwach istnieją poważne niedociągnięcia, między innymi, w zakresie bioasekuracji. Producenci zarzucali organom kontrolnym bezczynność i nieradzenie sobie z problemem grypy ptaków.W bułgarskiej prasie zaczęły się pojawiać nawet spiskowe teorie, że działania takie są zamierzone, aby zaszkodzić lokalnym przedsiębiorstwom. Co ciekawe, sądzono nawet, że za tak trudną sytuację w Bułgarii odpowiedzialny jest nielegalny chów kaczek i kur. Pojawiły się propozycje kryminalizacji tego typu praktyk. Ostatecznie, w grudniu 2018 roku sytuacja uspokoiła się. Niestety, nie na długo – skomentowała Izba.
Grypa ptaków swoje największe żniwo zebrała w sezonie jesienno – zimowym na przełomie lat 2016/2017. Był to okres bolesny w skutkach także dla polskich producentów. Od tamtego czasu, sytuacja epizootyczna w Europie była stabilna. Przy czym, problem nie ominął niektórych państw. W 2017 roku wirus niespodziewanie zaatakował we Włoszech – kraj ten przez blisko rok walczył z chorobą i poniósł ogromne straty (83 ogniska), co dotyczyło szczególnie ferm indyków i towarowych kur niosek. W kolejnym roku problemy zaczęły mieć Bułgaria.