Ogłoszenie zamiaru stworzenia listy zakładów importujących z zagranicy znalazło już przede wszystkim swoje odzwierciedlenia w mediach zagranicznych i organizacjach rolniczych UE. Wywołało także oburzenie polskich producentów rolnych.
- My mleczarze ubolewamy nad tym co ostatnio robi pan minister - powiedział Martin Ziaja o tzw. liście wstydu, prezes Okręgowego Związku Hodowców Bydła w Opolu dla "Naszej Śląskiej Wsi".
Prezes Związku wspomnianą listę uznał za działanie populistyczne ministra. Wtóruje mu Marek Froelich, prezes Izby Rolniczej w Opolu. Z kolei Mariusz Olejnik, prezes zarządu Opolskiego Związku Producentów Rolnych mówi o niepotrzebnym antagonizowaniu Polski wobec innych krajów.
Zobacz również>> Opublikowano listę zakładów, które sprowadzają mleko z zagranicy. Ceny w polskich skupach spadają
Dlaczego działania ministra oceniane są negatywnie?
Polska jest całkowicie samowystarczalna pod względem produkcji mleka. Nadwyżki produkcyjne w wysokości 26% trafiają na rynki zagraniczne. Problem polega na tym, że jeżeli mleczarnia znajdzie rynek zbytu np. na masło, to w ramach wymiany handlowej importuje np. ser. Podobnie sytuacja wygląda w branży drobiarskiej czy bydła mięsnego. Na eksport trafia 80% polskiej wołowiny oraz 55% produkcji drobiu.
- Nie możemy doprowadzić do tego, że inni będą podchodzili tak samo, będą robili podobne listy na wołowinę czy drób i my z tym zostaniemy – dodał Mariusz Olejnik.
Zachwianie relacji handlowych jest szkodliwe dla każdego sektora produkcji. Mleko eksportowane z Podlasia lub Dolnego Śląska wraca do Polski częściowo w postaci różnych produktów mlecznych, ale przede wszystkim obecne jest w sklepach UE. Polska eksportuje więcej produktów mleczarskich niż importuje. Nie dotyczy to tylko branży mleczarskiej. Kilka tygodni po wypowiedzi ministra rolnictwa zagraniczne organizacje mleczarskie zaprotestowały w Brukseli w sprawie blokowania przepływu towarów. Rolnicy mają nadzieję, że minister zaprzestanie głosić hasła szkodzące polskiej wsi.
Oprac. Sabina Pietrek, źródło: PFHBiPM