Wymaga to zarówno dokładnych oględzin roślin na danej plantacji, jak i specjalistycznej wiedzy, wynikającej z badań i obserwacji. Optymalnym rozwiązaniem są pełne technologie, w skład których wchodzą precyzyjnie dobrane komponenty.
Po kwietniowych przymrozkach i występujących po nich kilkudniowych opadach deszczu plantatorzy powinni pomyśleć o zabiegach fungicydowych w pszenicy ozimej.
Żeby odpowiednio się do nich przygotować, należy zacząć od dokładnej lustracji pól, która pozwoli określić problemy lub potencjalne zagrożenia, występujące w danej lokalizacji. Szukając skutecznego rozwiązania, warto skorzystać z doświadczenia i porad ekspertów – a najlepiej wdrożyć odpowiednio skomponowany program ochrony roślin.
Po pierwsze: diagnoza
Pod koniec pierwszej dekady kwietnia Andrzej Brachaczek, dyrektor Działu badań i rozwoju z firmy INNVIGO, przeprowadzał lustrację na poletkach doświadczalnych pszenicy ozimej w Pawłowicach koło Leszna.
Na roślinach widoczne były antocyjanowe przebarwienia, świadczące o wystąpieniu stresu termicznego, spowodowanego przez wczesnowiosenne mrozy. Po rozgarnięciu łanu okazało się, że najstarsze liście są w większości martwe, co mogłoby wydawać się zupełnie naturalnym zjawiskiem – niestety nie w tym przypadku.
Dokładne obejrzenie wyrwanej do badań rośliny pozwoliło stwierdzić, że martwe liście zostały już zaatakowane przez sprawców septoriozy liści, na co wskazywała obecność charakterystycznych dla septoriozy piknidiów. – Jest to sytuacja specyficzna dla regionu lub dla tej konkretnej odmiany pszenicy. Na sąsiednich poletkach doświadczalnych i na polach produkcyjnych, gdzie rosną inne odmiany, nie ma takiego nasilenia tego problemu – ocenia ekspert. – W innych częściach Polski nie zaobserwowałem tak dużego porażenia septoriozą. Jednak w tym przypadku zamieranie liści ewidentnie jest spowodowane silnym i wczesnym rozwojem sprawcy septoriozy liści.
Niestety oprócz lokalnych zagrożeń obecnie w różnych częściach Polski występuje również powszechny problem, jakim jest silne porażenie sprawcami chorób fuzaryjnych.
Zjawisko to widoczne było także na poletkach w Pawłowicach, a przeprowadzona tam ocena makroskopowa wskazywała na fuzaryjną zgorzel podstawy źdźbła. Zaatakowane rośliny miały zredukowane najsłabsze rozkrzewienia, a w późniejszym czasie będą wykształcały kłosy płone, czyli niewydające żadnego plonu.
W skrajnie niebezpiecznych przypadkach może dochodzić do całkowitego zamierania rozkrzewienia, jednak częściej patogeny rozwijają się wolniej i stopniowo atakują poszczególne tkanki.
Gdy grzyb wnika w głębsze warstwy i dociera do tkanek przewodzących, dochodzi do ograniczania transportu wody i składników mineralnych, a nawet do znekrozowania całej rośliny.
Inny prawdopodobny scenariusz to systemiczne przemieszczanie się patogenów ku górze rośliny, co prowadzi rozwoju chorób fuzaryjnych – fuzariozy liści czy groźnej fuzariozy kłosów.
Przygotowując się do zwalczania chorób grzybowych w pszenicy ozimej, trzeba również wziąć pod uwagę prawdopodobieństwo wystąpienia w niedługim czasie rdzy żółtej i rdzy źdźbłowej.
Mogą one mieć różne nasilenie, w zależności od panujących warunków pogodowych, przy czym rdza żółta pojawia się na polach relatywnie wcześnie.
Kolejnym zagrożeniem, którego należy spodziewać się w nadchodzącym czasie, jest łamliwość podstawy źdźbła. Choroba ta powodowana jest przez dwa gatunki sprawców – jeden z nich atakuje wczesną wiosną, natomiast drugi później, ponieważ potrzebuje wyższych temperatur.
Po drugie: optymalna technologia zwalczania chorób
– Jeśli chodzi o fuzaryjną zgorzel podstawy źdźbła, jest ona powszechna w całej Polsce. Układając programy ochrony roślin, dbamy o to, żeby w każdym zabiegu występował komponent maksymalnie ograniczający choroby pochodzenia fuzaryjnego – przy czym zaczynamy już od zapraw. Na obecnym etapie, oprócz ochrony, ważny jest też efekt wyrównania łanu, który można uzyskać przez włączenie do programu etefonu, czyli antyauksyny. Dzięki temu nastąpi przyhamowanie najmocniejszego źdźbła, a te słabsze dostaną szansę na rozwój – radzi Andrzej Brachaczek. – W zabiegu T1 musi być również uwzględniony komponent przeciwko łamliwości podstawy źdźbła. Istnieje ryzyko, że ograniczenie rozwoju sprawców pochodzenia fuzaryjnego umożliwi rozwój patogenów wywołujących tę drugą chorobę. Dlatego zalecam użycie cyprodynilu, protiokonazolu czy prochlorazu. Połączenie dwóch lub trzech substancji zapewni wysoką skuteczność na septoriozę paskowaną liści i rdze.
W programach wiosennego zwalczania chorób pszenicy ozimej, polecanych w najbliższym okresie przez INNVIGO, uwzględnione zostały substancje ukierunkowane na poszczególne grzyby, których obecność stwierdzana była na podstawie badań i obserwacji, przeprowadzonych u progu tego sezonu na polach. Zarówno rekomendowane mieszaniny zbiornikowe różnych fungicydów, jak i produkty kilkuskładnikowe zawierają odpowiednie ilości substancji aktywnych, które zwalczają spektrum patogenów, w tym także mączniaka. Ewentualne włączenie dodatkowego komponentu przeciw temu grzybowi zalecane jest tylko w celach interwencyjnych, gdy w danej lokalizacji występuje zwiększone zagrożenie.
Czytaj również >> Regulacja zbóż w trudnych warunkach pogodowych
Podstawowa technologia składa się z dwóch zabiegów: T1 – Ozzi 75 WG (cyprodynil), 0,6 kg/ha + X-Met 100 SL (metkonazol), 0,5 l/ha + Makler 250 SE (azoksystrobina), 0,8 l/ha; T2 – Aspik 250 EC (protiokonazol, tebukonazol), 1,0 l/ha. Przy niesprzyjających warunkach w drugiej połowie maja i w czerwcu możliwie jest zastosowanie wariantu trójzabiegowego, tzn. przyspieszenie zabiegu T2 i wykonanie T3 preparatem Kier 450 SC (azoksystrobina, difenokonazol, tebukonazol), 0,8 l/ha. Na lżejszych, mniej żyznych glebach zalecane jest zastosowanie innych wariantów tej technologii, zawierających powyższe środki lub zamiennie preparaty Atropos 500 EC (prochloraz), Bukat/Ambrossio 500 SC (tebukonazol). Szczegółowych informacji o mieszaninach i komponentach udzielają doradcy INNVIGO.
– Mieszaniny zbiornikowe, które rekomendujemy, są bogate w substancje aktywne z różnych grup chemicznych. Odpowiednio je łączymy i dbamy, żeby w ramach technologii nie powtarzać po sobie podobnych komponentów lub dodawać substancję z innej grupy – podkreśla Andrzej Brachaczek. –
Najważniejsze, żeby podczas stosowania mieszanin nie zmniejszać dawek i nie aplikować preparatów w ilościach podprogowych. Mogłoby to spowodować, że dany patogen będzie nadal rozwijał się, nie zostanie skutecznie zwalczony w późniejszym okresie lub dojdzie do wytworzenia odporności, chociaż przy naszych mieszaninach zbiornikowych to ryzyko jest bardzo niewielkie.