– Hodowla drobiu, która jest innowacyjna, ma nowe, bezpieczne technologie, jest w stanie produkować tanio i według potrzeb współczesnych konsumentów, co jest dzisiaj kluczowe. Świadomość konsumentów nie jest zła, świadczą o tym nasze wyniki eksportu produkcji drobiarskiej. Jesteśmy w czołówce produkcji i eksportu drobiu. Jest dobrze, natomiast są obszary czy rejony Polski, gdzie z pewnością, jeśli chodzi o innowacje, jest trochę do zrobienia – ocenia w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Wojciech Kapusta, kierownik działu drobiu w De Heus.
Wzrost konsumpcji przyczynia się do rozwoju polskiego sektora drobiarskiego. W 2016 roku Polska osiągnęła blisko 10-proc. wzrost w produkcji drobiu przy wzroście europejskim na poziomie ok. 4 proc. Obserwuje się wzrost nie tylko produkcji, lecz także krajowej konsumpcji i eksportu. Już teraz niemal co drugi kurczak czy indyk pochodzi z eksportu z Polski.
– Branża rozwija się bardzo dynamicznie i niesie to za sobą szereg różnego rodzaju wyzwań. Pierwszym jest produkcja drobiu bez antybiotyków. Konsument oczekuje produkcji drobiarskiej bez antybiotyków i branża musi się do tego dostosować. Mamy dużą wiedzę na ten temat, jesteśmy w stanie wesprzeć hodowców w tego rodzaju produkcji. Ta produkcja może być ekonomicznie dobra i porównywalna do produkcji konwencjonalnej, pod warunkiem że hodowca zwróci właściwą uwagę na zarządzanie fermą – ocenia Kapusta.
Eksperci twierdzą, że kluczem do ograniczenia stosowania antybiotyków w hodowli drobiu jest przede wszystkim przestrzeganie zasad bioasekuracji, zminimalizowanie prawdopodobieństwa wprowadzenia do środowiska chowu mikroorganizmów wywołujących choroby.
Istotną rolę w hodowli drobiu pełni analiza danych fermowych i dbałość o wyniki techniczne, które mogą się przełożyć na zyski hodowców. Lepsze rezultaty osiąga się dzięki bieżącemu monitoringowi i odpowiedniej reakcji.
– Szkolimy naszych pracowników, by wspierać hodowców, ale bez danych fermowych i ich analizy nie da się nic zrobić. Przełożenie na wyniki techniczne jest bardzo wysokie, bo jeśli porównamy konwersję paszy w kosztach produkcji, np. 1,55 i 1,7, różnica będzie przekraczała 40 gr na kilogramie, co przy 100 tys. ptaków i sześciu cyklach w ciągu roku daje bardzo wymierne sumy – przekonuje Wojciech Kapusta.
Po nowe systemy produkcyjne coraz chętniej sięgają producenci trzody chlewnej, którzy są coraz bardziej otwarci na nowinki technologiczne. Przy planowaniu budowy lub modernizacji chlewni dla loch indywidualnie ustalają m.in. rytm produkcyjny.
– Świat technologii w trzodzie chlewnej daje mnóstwo możliwości, na każdym z sektorów hodowli z osobna możemy wybrać kilka lub czasami kilkanaście możliwych rozwiązań. Coraz częściej naszymi klientami są hodowcy młodzi, przejmujący gospodarstwa, starający się je rozbudować i to przede wszystkim oni są otwarci na innowacje technologiczne. Także starsi ludzie dochodzą do punktu, w którym zdają sobie sprawę, że technologia może pozwolić na poprawę wyników. Mogę z pełną świadomością powiedzieć, że z innowacjami w polskim sektorze trzody chlewnej jest coraz lepiej i taka tendencja się utrzyma – ocenia Krzysztof Świątek, specjalista ds. technologiczno-inwestycyjnych w De Heus.
Zdaniem ekspertów, choć z innowacyjnością w polskim rolnictwie jest coraz lepiej, są jeszcze rezerwy, zwłaszcza w monitorowaniu kosztów i przychodów w gospodarstwie, ale ze względu na większą świadomość i rosnące wymagania konsumentów, także w opisie produktów.
– Wszystko, co prowadzi do badania kosztów, oprogramowanie, które pomaga kierować gospodarstwem, to jeden z kierunków dalszego rozwoju. Drugim kierunkiem, który staje się koniecznością w dzisiejszym świecie, jest wszystko, co jest związane z informacją o produkcie, powinniśmy dostarczyć konsumentowi jak najwięcej informacji o tym, jak, gdzie i przy użyciu jakich metod produkt został wyprodukowany. Wówczas klienci będą w stanie zapłacić nieco więcej, jeżeli przekonamy ich, że jest to bardzo dobry produkt i mogą nam zaufać, na tym właśnie zyskuje się większą marżę – podkreśla Michał Koleśnikow z Banku BGŻ BNP Paribas.
Zgodnie z wynikami badania „Moda na polskość”, zrealizowanego w 2016 r. przez Ipsos, 73 proc. Polaków stara się kupować krajowe produkty, a ponad połowa jest gotowa zapłacić więcej za produkt polski niż zagraniczny. Dla większość konsumentów (66 proc.) polski produkt to taki, który został wyprodukowany w Polsce przy wykorzystaniu rodzimego kapitału. Dotyczy to przede wszystkim mięsa, wędlin oraz owoców i warzyw. Z sondażu zrealizowanego przez SW Research na zlecenie De Heus wynika, że 53,7 proc. Polaków uważa krajowe mięso, wędliny i przetwory mięsne za lepsze od produktów zagranicznych.
– Z przeszłości wiemy, że większe zainteresowanie było produktami technologicznie zaawansowanymi, czyli ciekawszymi, zarówno pod kątem zawartości, smaku czy wartości żywieniowej, jaki i pod kątem opakowania: kolorowe, innowacyjne opakowanie budziło zainteresowanie. Dzisiaj klienci i konsumenci sięgają dalej, chcą mieć produkt ładnie zapakowany, ale również o znanym pochodzeniu, również produkt polski – mówi Adam Zaleski, dyrektor generalny De Heus.
Innowacyjność polskiego rolnictwa była jednym z głównych tematów rozmów ekspertów oraz hodowców z całej Polski w trakcie dwudniowej, pierwszej edycji Agro Days – Dni Hodowcy 2017.