Na Placu Defilad w Warszawie zebrało się ponad tysiąc rolników, którzy domagali się zmiany obecnej sytuacji w rolnictwie. Manifestujący rolnicy głośno podkreślali swoją apolityczność. Wśród protestujących nie było miejsca dla osób demonstrujących swoje poglądy i symbole polityczne. Organizatorem protestu była Unia Warzywno - Ziemniaczana, która już od dwóch miesięcy prowadzi rozmowy z resortem rolnictwa na temat krytycznej sytuacji polskich rolników. Brak konkretnych działań doprowadził do tego, że rolnicy w jeszcze liczniejszej grupie domagali się zmian zawartych w postulatach.
Zmiana ministra i lepsza żywność w polskich sklepach
Pikietujący rolnicy domagali się m.in. zmiany ministra rolnictwa, dokładnych kontroli warzyw sprowadzanych do Polski, naprawy stosunków dyplomatycznych z Rosją, wyższych kar za sprzedawanie zagranicznych warzyw jako polskie, wypłaty odszkodowań dla rolników poszkodowanych przez ASF, odszkodowań za szkody łowieckie, wyższych cen skupu polskich warzyw i przede wszystkich lepszej jakości żywności w sklepach. Na rynek polski trafiają produkty najgorszej jakości, często przesycone substancjami chemicznymi.
- Dziś polska wieś jest całkowicie odcięta od rynków zbytu. Nie przyjechaliśmy tutaj po to, żeby ktoś nam coś dał. My nie chcemy nic, my chcemy móc dawać dobrą polską żywność - powiedział prezes Unii Warzywno-Ziemniaczanej i organizator protestu Michał Kołodziejczak.
Zdaniem protestujących markety działają na zasadzie lichwy kupując od rolników kapustę i ziemniaki za 0,20 zł a sprzedając ten sam towar za 2 zł. Podkreślali, ze konsumenci nie powinni obawiać sie wzrostu cen żywności z powodu protestów. Rolnicy rozdawali warszawiakom kapustę i pomidory. Tak niskie ceny skupu spowodowały, ze woleli je rozdać niż otrzymać bardzo niskie wynagrodzenie.
Na demonstracji obecni byli także rolnicy z Baranowa, którzy mają zostać wywłaszczeni ze swojej ziemi. W miejscu ich całego dobytku ma powstać Centralny Port Komunikacyjny. Rolnicy skarżyli się na brak wystarczających konsultacji społecznych.