– Sprzedaż maszyn i urządzeń rolniczych w Polsce nie zmalała, obserwujemy nawet delikatny wzrost. W porównaniu do innych branż nie zostaliśmy dotknięci sytuacją epidemiczną – tłumaczy w rozmowie z agencją Newseria Biznes Michał Spaczyński. – Pierwsze opady deszczu pojawiły się w maju, przełamały złą passę suszy i chłodu z początku roku. Największe obawy rolników co do tegorocznych zbiorów rozwiały się, potem kolejne deszcze poprawiły sytuację hydrologiczną i zbiory okazały się całkiem dobre. Z cenami również nie było najgorzej, w związku z tym również inwestycje w sprzęt i infrastrukturę na wsi również nie wyglądały tak źle.
Jest lepiej niż było
W Polsce, jak wynika z danych CEPiK przytaczanych przez PIGMiUR, pandemia nie zmniejszyła inwestycji rolników w maszyny. We wrześniu 2020 roku zarejestrowano 873 szt. nowych ciągników, o 57 więcej niż w sierpniu br. i o 123 więcej niż we wrześniu ubiegłego roku. Ogółem od początku 2020 roku zarejestrowano 7547 nowych ciągników. To ponad 20-proc. wzrost w ciągu roku (6252 szt.). Dla porównania jednak – jeszcze w 2012 roku sprzedano ok. 20 tys. ciągników.
– Do tego rekordowego wyniku nam bardzo daleko i na pewno go w tym roku nie osiągniemy. Szacuje się, że to będzie około 8–9 tys. sprzedanych nowych ciągników w tym roku – wskazuje wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych.
Wzrosła też liczba nabytych przyczep rolniczych. We wrześniu zarejestrowano ich 439, przy 353 we wrześniu 2019 roku. Od początku roku to już 5342 nowych przyczep, co oznacza 28-proc. wzrost r/r.
– Producenci i dystrybutorzy maszyn rolniczych mają na swoich stanach magazynowych jeszcze maszyny do sprzedania, a więc ten ostatni kwartał będzie okresem wzmożonej pracy i poszukiwaniem klientów, ale nie możemy powiedzieć, że cały rynek i nasza branża jest w zapaści – ocenia Michał Spaczyński. – Szacujemy, że rynek wzrośnie o 8–12 proc. w zależności od segmentu maszyn rolniczych.
Nastroje w branży nie są optymistyczne
Tegoroczna sprzedaż nie przekłada się na pozytywne nastawienie do przyszłości. Według badania nastrojów branży przeprowadzonego przez izbę na przełomie września i października, nie widać jednak dużego optymizmu. Wiele firm wręcz negatywnie ocenia minione półrocze dla branży rolniczej, bardziej pozytywnie widzi za to przyszłość. 31 proc. badanych spodziewa się poprawy koniunktury, a 33 proc. – jej pogorszenia. Mniejsze obawy co do przyszłości widać w planach inwestycyjnych – prawie 42 proc. firm planuje inwestycje (przy ok. 31 proc. w kwietniu), a tylko 23 proc. zamierza zrezygnować z planowanych wcześniej przedsięwzięć (prawie 43 proc. w kwietniu). Wciąż 55 proc. przedsiębiorców twierdzi, że koronawirus będzie miał negatywny wpływ na rozwój branży.
Dane przytaczane przez PIGMiUR wskazują, że w tym roku rolnicy najczęściej kupują maszyny o mocy 71–100 koni mechanicznych (2097) i 101–140 KM (1765).
– Ciągniki o mocy do 130 KM są najpopularniejsze w naszym kraju, co nie oznacza, że również i te większe się nie sprzedają. To wynika wprost z wielkości danego gospodarstwa rolnego – im większe, tym większe zapotrzebowanie na moc maszyn, ale gospodarstw dużych jest w Polsce stosunkowo mało – tłumaczy ekspert.
Skąd rolnicy mają pieniądze na nowe maszyny?
Na stosunkowo wysoką sprzedaż nowych maszyn rolniczych mają również wpływ fundusze unijne. Łącznie na rozwój obszarów wiejskich w latach 2014–2020 trafiło 13,5 mld euro środków publicznych.
– Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ma do przekazania rolnikom jeszcze dużo pieniędzy na modernizację gospodarstw rolnych. Te subsydia mocno wpływają na decyzje zakupowe rolników. Modernizacja gospodarstw rolnych przebiega też w sposób naturalny, następuje wymiana starych maszyn na nowoczesne, które znacząco ułatwiają pracę rolnikowi w gospodarstwie rolnym – mówi Spaczyński.
Inwestycje przyspiesza też zmiana pokoleniowa rolników.
– Młodzi rolnicy chętnie z tego korzystają po to, aby wybrać najlepsze rozwiązanie dla swojego gospodarstwa. Kierują się przede wszystkim tym, aby lżej im się pracowało. Na wsi brakuje rąk do pracy, więc maszyny muszą zastępować człowieka w bardzo wielu pracach i tak też się dzieje. Producenci prześcigają się w swoich rozwiązaniach po to, aby maksymalnie zautomatyzować pracę na wsi – podkreśla wiceprezes Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych.
Oprac. Sabina Pietrek, źródło: Newseria.pl